Kilka dni temu czytałam na fejsbuku post odnośnie sąsiadów. Że są źli, że każą ogrodzenie stawiać na swoim, że ani centymetra działki swej nie oddadzą. I jak im dopiec? Jak zrobić na złość żeby popamiętali i wiedzieli, że z nami to nie warto zadzierać...

Czytałam ten post i zastanawiałam się nad naszymi sąsiadami (Księgowy chyba bardziej nad sąsiadkami). Kiedy rozpoczynaliśmy budowę zapytaliśmy sąsiada czy będziemy mogli brać od niego wodę i prąd - nie za darmo oczywiście - bez żadnego wahania odpowiedział, że jasne, tak! Korzystaliśmy z uprzejmości jednego sąsiada a w sytuacjach kiedy jednego nie było, bo był na urlopie, z uprzejmości drugiego. Sąsiadów mamy fajnych, z tymi najbliżej chyba już zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. Z kolejnymi miło rozmawiamy, podpowiadali nam w różnych kwestiach związanych z budową. Jeszcze nie mieszkamy a czujemy się tam bardzo dobrze. 

Owszem z jedną z sąsiadek mieliśmy mały problem, otóż Pani była za granicą i nie wyraziła zgody aby przez maleńki fragment jej działki (około pół metra) elektrycy pociągnęli kabel i ustawili na naszej działce skrzynkę. Chciała zobaczyć jak to będzie wyglądać. Na jej decyzję czekaliśmy dwa miesiące. Nie straszyliśmy, nie robiliśmy na złość... za to wiemy, że z tej strony ogrodzenie musi stać na naszej działce i nie może ani odrobinkę wjechać na jej część. Pewnie sprawiedliwie byłoby gdyby ogrodzenie stanęło w granicy, ale po co prowokować konflikty. 

Nie zaprzyjaźnimy się pewnie ze wszystkimi z osiedla, bo to raczej nie jest możliwe, nie można lubić wszystkich! Ale myślę, że warto ze sobą żyć w zgodzie bo  mieszkamy obok siebie i spotykamy się, choćby przypadkowo.

Księgowy, jako rasowy facet, polubił już Sąsiadki (wyobrażacie sobie?! Nie tylko Excela lubi!).

Pewnego ranka Sąsiadka wysyła mi wiadomość z pytaniem czy nie moglibyśmy jej podrzucić do przedszkola z dzieckiem bo auto jej nie odpaliło... Czytam wiadomość Księgowemu a on do mnie... "to pojedziesz autobusem do pracy!!!" No tak, sąsiadom trzeba pomagać! Ale żeby własną żonę wysyłać do pracy autobusem???? Na dodatek żonę, która woli drałować na piechotę niż wsiąść do autobusu??? To nie ja jestem fanką komunikacji zbiorowej - Księgowemu coś się chyba pomyliło - to on uwielbia autobusy i jak już mi się przytrafi podróż miejskim autobusem pyta mnie "jakim jechałaś?", no jak jakim?, takim jak wszystkie - w całym mieście wszystkie mają te same kolory! To on, Księgowy zna rozkład jazdy wszystkich linii i wszystkich pociągów na trasie do Krakowa! Ba! on nawet wie jak nazywa się każdy skład! I on, mnie własną żonę chciał wpakować w autobus!!! O nie doczekanie Twoje, drogi Księgowy! Całe szczęście pogoda była ładna i wysłaliśmy Juniorkę rowerem do szkoły a my pojechaliśmy wspomóc transportem sąsiadkę!!!

Nie podejrzewałam, że mój Księgowy - mój od nastu lat - ma tak dobre serce...

Chyba musimy z Excelem przeprowadzić z Księgowym poważną rozmowę, bo poczuliśmy ukłucie zazdrości... Nie żeby jakoś mocno, ale to jego dobre serce trzeba sprawdzić - coś mi tu nie pasuje... Opcje są dwie, albo UFO porwało mojego Księgowego i podstawili mi jakiegoś zmodyfikowanego osobnika, łudząco podobnego do Księgowego, albo nocne przebywanie z Excelem ma na niego taki wpływ... 

Komentarze

Dodaj komentarz

Dołącz do Newslettera ARCHON+

Otrzymuj na bieżąco informacje o nowościach projektowych, wyjątkowych wnętrzach, inspirujących realizacjach oraz atrakcyjnych promocjach.

Messenger Czat z DoradcąDostępny
 +48 12 37 21 900

Dzień dobry,

Czy chcesz, abyśmy oddzwonili do Ciebie za darmo w 28 sekund?