Podłogówka kładziona z krążków 600 metrowych kantherm. Zalane 5 cm anhydrytu... po sprawdzeniu równości idealnej jak lustro, samopoziomującej wylewki anhydrytowej... oczywiście krzywo Czekam na ekipę po reklamacji, zapewne będzie szlifowanie nierówności...
Projekt wentylacji mechanicznej zamówiony w archon do projektu typowego został w dużym stopniu zmieniony, niestety to co projektant pokaże na rysunku nie zawsze jest wykonalne w praktyce. Kanały wentylacyjne zamiast w sufitach podwieszanych na parterze zostały położone na stropie przez co konieczne było zwiększenie warstwy styropianu akustycznego na 5 cm. Do nawiewu w wiatrołapie został dołożony wywiew, żeby można było jest szczelnie oddzielić dwa mieszkania bez szpar pod drzwiami.
Cały dom został wytynkowany ręcznie na listwach. Jedna osoba tynkowała a druga zacierała. Tynk gipsowy Knauf mp75 lekki i diamant w łazienkach. Przed tynkami na chudziak dałem papę termozgrzewalną SBS Fundament Matizol
Na pierwszą warstwę izolacji pionowej leci dysperbent 1:1, następnie aż 3 warstwy docelowe, co daje razem kilometry powierzchni. Ostatni raz z zewnątrz robimy to wałkiem, lepiej wchodzi we wszystkie nierówności niż szczotka i mniej męczy. Styropian hydro fundament o grubości 18 cm przyklejamy na kleju bitumicznym. W tym czasie wystawiamy wąsy do bednarki na narożnikach i z kotłowni do uziomu otokowego. Myśląc przyszłościowo porywam się na bednarkę nierdzewną, dużo drożej, jednak będzie spokój na długie lata.
Folia kubełkowa wystawiona na wysokość gruntu jest przymocowana specjalnymi gwoździami z podkładkami, które udało mi się kupić w ostatnim sklepie w Gliwicach. Niestety nie trzymają zbyt dobrze, lepiej byłoby zamówić plastikowe ślimaki do folii przez internet.
Dookoła fundamentu układamy rurę drenarską 100mm w otulinie. Pod rurą wykładamy geowłókniną i warstwą żwiru. Drenaż ma spadek na całej długości w stronę przyszłej studni chłonnej. W czterech miejscach wstawiam trójniki drenarskie z rurą ponad grunt pod rewizje drenarskie w celu ich przyszłego przepłukania. Deskami robimy miejsce na żwir o szerokości 30cm. Obsypujemy piachem, wyjmujemy deski i zawijamy geowłókninę na górę żwiru, całość obsypujemy piachem.
Jako przepust pod kabel ziemny posłuży rura arota 50mm do wiatrołapu, chociaż docelowo tablicę rozdzielczą mam zamiar przenieść do garażu, żeby tak nie szpeciła wejścia do domu. W kotłowni pod rurę wodną (zapewne 40mm) wstawiamy rurę osłonową 63mm. Wygięcie tej rury to spore wyzwanie. Trzeba się nieźle natrudzić, żeby wyszła blisko ściany zewnętrznej. W drugiej próbie za pomocą opalarki poprawiamy jej lokalizację, chociaż po paru tygodniach trochę wraca do swojej pierwotnej, łukowatej formy. Dwie dodatkowe rury przepustowe to czterdziestki awaryjnie przygotowane pod wodę do studzienki ogrodowej oraz jedna pod zasilanie wodą deszczową spłuczek wc.
Po rozszalowaniu ław na świeżym betonie rysuję gwoździem linie ścian fundamentowych, bez tego później byłoby bardzo trudno poustawiać szalunki ścian w odpowiednich miejscach. Dochodząc do zbrojenia ścian fundamentowych w garażu okazuje się, że coś nie tak jest z ich wysokością. Wychodzi na to, że garaż chowa się głęboko w ziemi. Po porównaniu z poziomem drogi okazuje się, że projektant obciął dla wygody dwa schodki nie myśląc o tym, że garaż wpadnie w ziemię. Po własnych pomiarach, konsultacji z kierownikiem i projektantem trzeba podnieść ściany na całości aż o 30 cm :O. Muszę domówić prawie pół tony prętów 8mm i wszystko dodatkowo powiązać. W trakcie zbrojenia zaczyna padać i tak pada przez tydzień. Wykopy zalewa woda, bez kaloszy ani rusz.
Zamawiam deski w ilości 5kubików. Są bardzo mokre, świeżo z tartaku. Skręcamy blaty, tniemy do poziomów i pionów, wszystko ściskamy bez szpar, wychodzi idealnie. Blaty są bardzo ciężkie i trzeba się namęczyć z noszeniem, zwłaszcza w tej wodzie i deszczu. Pręty wychodzące z ławy w niektórych miejscach mocno się poprzestawiały, te wychodzące poza obrys ściany fundamentowej trzeba ucinać. Oczywiście nie zapominamy o przepustach pod kanalizację i kabel. Pogoda się poprawia i mając już dość wody stojącej w wykopach kupuję pompę do brudnej wody. Większość przelewam do zbiornika na deszczówkę, resztę gdzie się da. Z czasem wszystko ładnie wysycha. Wysychają też deski szalunkowe, a co za tym idzie wszystko się kurczy. Robią się szary nawet na 2 cm pomiędzy, piony się tracą, Cała precyzja poszła w las, trudno. Zamawiam na allegro rurki dystansowe na wymiar 25 cm, pożyczam od znajomych ponad 300 ankrów i trochę żabek. Wiercenie przez kilka desek jest problemowe, wiertarki słabe, wiertło łatwo uszkodzić, ale jakoś przez to przechodzimy. Na końcu robimy szalunki ścianek pod dwie pary schodów, ściankę od kotłowni zostawiamy w spokoju, ponieważ jest wysoka i z doświadczenia byłoby ją ciężko zrobić. W tym miejscu z blatów robimy prowizoryczną ławę, dzięki temu będzie do czego ją przymocować. Szparki zapianowane i po kilku tysiącach wkrętów gotowe do zalewania.
Wszystko przygotowane, a pompa po rozstawieniu nie działa. Dwie gruszki czekają na ulicy, po pół godzinie udało się ruszyć z laniem. Beton wodoszczelny W8 liczony z duuużym nadmiarem oczywiście nie wystarcza. Tym razem brakuje ponad kubik. Na wszelki wypadek zamawiam dwa, reszta pójdzie w prowizoryczną ławę. Na szczęście pompa mogła zostać na miejscu, a beton dojechał znacznie szybciej. Przy zalewaniu wszystko się ładnie trzyma, ale po wsadzeniu wibratora to już gorzej... wiadomo gdzie wcięło beton. Pojedyncze ankry na ścianach garażu to za mało, przydałoby się po dwa oraz wszędzie dodatkowe ściągi górą, kto by to przewidział.
Ściąganie desek z takiej ilości szalunków to wyzwanie. Wszystko oczyścić i poukładać to kawał roboty. Dobrze, że wszystko ładnie odchodzi i są delikatne obrosty, które załatwia szlifierka kątowa z głowicą do szlifowania betonu.
Na chudziaku układamy zbrojenie na dystansach 5cm. Narożniki gięte zgodnie z projektem na zakładkę 40 cm. Czasami trudno powkładać jedno w drugie i powiązać, trochę inne gięcie, długość pręta i już jest zabawa. Jedna ława idzie na krzyż i trzeba dużo wiązać w szalunkach, co jest mniej wygodne. Od początku planowałem ściany fundamentowe z bloczków - szybciej taniej, wygodniej i równiej. Po zabraniu się do liczenia bloczków okazuje się, że trochę problemowe jest dostosowanie wysokości ścian, a dodatkowo mamy ich tutaj 3 poziomy. Po kombinacjach i kalkulacjach wracam do projektu i zostaję przy ścianach żelbetowych do czego składnia mnie również grunt wątpliwej jakości. W ostatni dzień przed zalaniem o godz. 22 kończymy dokładać pręty w kształcie "U" co strzemię jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę.
Przed południem przyjeżdża beton, po wyliczeniach są to 23 kubiki. Już na wstępie kierowca mówi, że zabraknie...e tam niemożliwe. Liczy on, liczę ja no i musi starczyć. Zostaje ostatnia prosta i dwie stopy pod słupy, no brakuje. Gdzie znów wcięło ten beton z takim nadmiarem. Brakuje na oko pół metra betonu. Dzwonię do betoniarni no i lipa bo dopiero może podjechać za parę godzin. Pompa odjeżdża, a w tym czasie równamy wylany beton. Chwilę po skończeniu, po jakiś 2 godzinach, pojawia się gruszka, wylewa trochę do taczki, no ale kierowcy się spieszy i nie ma czasu na zabawę to wali resztę betonu na ziemię. Uzupełniamy brakujące miejsca i jakoś wychodzimy z opresji.
Po obejrzeniu szalunków, widać że środki są wybrzuszone, więc już wiadomo gdzie na takiej długości wszedł beton. Dodatkowo w niektórych miejscach zbrojenie się musiało przesunąć wraz z płynącym betonem i wibrowaniem (a kierownik mówił, żeby wstawić dodatkowe pręty...)
W trakcie szalowania robimy przerwę na odsłonięcie się od ciekawskich... z tej strony musi być żywopłot zimozielony, więc po naradzie sadzimy cisy hicksii Na długość działki wchodzą aż 72 szt. o wysokości 1,4-1,6m, sadzone co pół metra i metr od ogrodzenia niezgody. Z naszym szczęściem, po jakimś czasie na drzewkach pojawia się plaga miodownicy. Niestety drzewka są już okropnie oblepione szkodnikami. Po drugim oprysku wszystkie szkodniki usychają i z czasem odpadają. Kilkanaście z cisów po dłuższym czasie brązowieje. Prawdopodobnie podczas wykopywania zbyt mocno mają uszkadzane korzenie i dlatego się nie przyjmują. Niektóre z nich puszczały nowe pędy a mimo to padły.
Dwa dni po chudziaku skręcamy szalunki fundamentów. Mamy deski cięte na wymiar w tartaku, które mają po 20 cm szerokości. Sporo drożej, jednak o niebo szybciej i wygodniej. Tnę na długość z projektu po dwie deski równocześnie i skręcam śrubami 50mm bez pełnego gwintu. Nawet gdy deski są powyginane, to ładnie je dociąga. Ewentualne szczeliny wypełniam pianką. Paliki znalazłem na składzie drewna, które mają jako przekładki. Pełne auto za 20 zł tylko trzeba sobie pozbierać:) Niecały weekend pracy i gotowe.
Momentami odechciewa się mieszkania w takim sąsiedztwie, no ale co zrobić... bez prądu i wody trzeba działać dalej, sprawa w sądzie o przyłącza może w końcu się wyjaśni, przecież to dopiero rok czekania.
Szalujemy chudziak deskami o szerokości 10 cm. Na całości budynku różnica w projekcie, a tym co wytyczył geodeta wynosi 4 cm na szerokości i długości. Po konsultacjach trzymamy się wymiarów z projektu. Posadowienie ławy wynosi -1,47 m. jednak w niektórych miejscach są jakieś nasypy. Wybieramy grunt pod chudziak nawet do 40 cm głębokości, jest to czarna ziemia wymieszana z rozkładającymi się gałęziami i innymi śmieciami o zapachu gnoju.
Dzielnie brniemy w błocie, obsypujemy deski i w tygodniu kończymy szalunki. Zamawiam beton... no i weź tu policz ilość przy tych wykopach. Ze sporym nadmiarem wychodzi mi 12 kubików i tyle wstępnie zamawiam. Po ostatecznych negocjacjach obcinam metr i zostawiam 11 kubików. Zamawiam wibrator i znajomego do zabawą wibro.
No to lejemy. Przyjeżdża pompogruszka z Pyskowic bo jest najbliżej i z vatem 8% dzięki informacji sprzedawcy. Zaraz po tym jest kolejna z 5,5 kubika. Przy zalewaniu najgłębszych miejsc kończy się pierwsza, a gdzie tam koniec... Drugi kierowca mówi, że zabraknie i tak też się dzieje. Pompa czeka, a ja na szybko liczę ile trzeba. Parę metrowych kroków i z nadmiarem pada na 2,5 kubika. Trzecia gruszka przyjeżdża w parę chwil z betonem i rachunkiem na 800zł :( . Kończę lać pod ławy, a tu znów pusto w gruszce. Zostały do zalania dwie stopy pod słupy przy wejściu. Kierowca uspokaja, że wyrzuci z kosza resztę i starczy. Zostało wiaderko betonu ekstra. Wibrator był jakiś słaby, myślę że to za małą średnica buławy.
Przyjeżdżasz sobie rano na działkę w pełni zadowolony, chcący kontynuować prace. Aż tu nagle zauważasz "Nie ma folii na deskach" - Pewnie wiatr porwał, zbliżasz się a tu taka niespodzianka...
Podobno w nocy tak wiało, że deski zabezpieczone folią przed zamoczeniem - złapane zszywkami, przykryte dwoma 30 kg paletami na których leżały cegły, pustaki i betoniki nie były "odpowiednio zabezpieczone" ....latały w powietrzu, tak, tak, takie rzeczy tylko u nas po sąsiedzku. Palety wleciały na ogrodzenie i je przegięły. Cegły i betoniki, przelecały nad ogrodzeniem i wybiły tylną szybę w aucie na sąsiedniej działce. Wzywam policję, bo coś zrobić muszę. Na miejscu stwierdzają, ze oni tym się nie zajmują, że ok 3 w nocy była tutaj interwencja i tyle. Mówię, że może jakieś zdjęcia chociaż albo notatka bo sprawa nam śmierdzi jak na sąsiedztwo przystało. Zjawiają się poszkodowani, dowiaduję się, że palety nie przeleciały tylko leżały na płocie. Więc dlaczego są po drugiej stronie? A więc nadgorliwi sąsiedzi próbowali je ściągnąć z niego no i spadły do nich. To by wyjaśniało dlaczego słupek ich płotu jest wygięty u podstawy, zapewne przy próbie zdjęcia palet, któryś śmiałek złapał się go i nie wiedząc, że kupił takie liche ogrodzenie i po prostu go wygiął. Panel wygięty, a na nim ślady błota w rozstawie nóg, jakieś to wszystko dziwne, jakby ktoś wszedł na nasz teren. Dla porównania, nawet duże drzewa spadające na ogrodzenia w okolicy nie wyginały słupków tylko zrywały panele, mimo że są to stare odrodzenia po 2,5 metra wysokości. Twierdzą również, że policja robiła w nocy zdjęcia:D Jak zwykle krętactwo, na komisariacie mówią, że to właściciel robił zdjęcia. Najpierw, żądano od nas za płot, teraz za jego naprawę, przecież to zdarzenie losowe i nie moje zamierzone działanie, sprawa zapewne będzie w sądzie, tylko czekam na pozew.
Nadchodzi taki dzień, że mając więcej wolnego czasu znajdzie się ochota na aktualizację bloga.
Półtora miesiąca temu w końcu przyjeżdża utęskniona koparka. Wiadome było, że ziemia nie jest tip top, jednak z każdą wybraną łyżką jest coraz gorzej. Gruz, wielkie głazy, masa kamieni i fundamenty na każdym kroku. Woda wycieka z warstwy nasypowej gruzu i nie wsiąka w nieprzepuszczalną glinę. Koparka miejscami zakopuje się do podwozia. Do tego dochodzi wożenie ziemi na tył działki, żeby zasypać mur oporowy i zniwelować tam teren. Przyjeżdża projektant i sieje panikę, że za wcześnie kopiemy, bo to jeszcze zima i zrobi się basen, najlepiej poczekać do pory suchej tj. sierpnia (sic!). Kierownik stwierdza, żeby dla świętego spokoju przerwać na 2 tygodnie. Kopiemy w piątek i sobotę do południa i robimy przerwę. W międzyczasie w koparce zrywa się siłownik od ładowarki, zapewne był naderwany wcześniej, co widać po pęknięciu, dalej pracuje tylko skarpówką. Do tego zauważam brak powietrza w przednim kole, przebite... omg co teraz - katastrofa. Odkręcamy koło i pakujemy je do osobówki, tak do hondy City wejdzie wszystko. Niecała godzinka gwóźdź wyjęty i załatane koło jest na swoim miejscu.
2 tygodnie później - Pogoda sprzyja, woda nie stoi więc ruszamy dalej. Równamy teren do wbijanym palików, mierzymy 4 metrową łatą. Wcześniej robiliśmy metodą "krzyżem". Na środku domu, w ziemi znajdujemy kanał samochodowy, który równamy do funamentów i zostawiamy. Piątek, sobota i koniec wykopów. Jeszcze tylko wyjazd po skarpie - pół godziny mielenia w błocie trochę kombinacji i gotowe. Jest jeszcze czas na szalunek chudziaka.
A tak jeszcze w formie rozrywki. W trakcie podsypywania ziemi pod ogrodzenie, wyskakuje sąsiad i zaczyna robić zdjęcia. Na następny dzień mam telefon od kierownika budowy, że sąsiad zgłosił do nadzoru budowlanego, bo sypiemy mu na ogrodzenie i coś tam strasznego się dzieje. Kierownik na miejscu dowiaduje się, że po prostu gość chce podnosić podmurówkę. Rano chcemy zastać ekipę od tego ogrodzenia ale nikogo nie ma. Wracamy po pracy, żeby odkopać a tu... dodatkowa podmurówka już jest założona bez widocznych komplikacji.
Po miesiącu od betonowania muru zmawiam ogrodzenie panelowe Wiśniowskiego w graficie o wysokości 1,73 cm. Słupki stają na wierconych stopach mocowanych do muru metalowymi kotwami.
Efekt końcowy jest bardzo, bardzo zadowalający :)
Jest już październik i boimy się, że zima zastanie nas na pracach fundamentowych. Rok czasu został zmarnowany, więc bierzemy się chociaż za porządkowanie działki. Po obmierzeniu tyłu wychodzi spory wpadek w stronę prawego rogu ok 1.5m. Bez usypania skarpy na części sąsiada ciężko byłoby postawić ogrodzenie.
Konieczny jest murek oporowy.
Prace wykonujemy wieczorami i w weekendy. Z powodu ograniczonego czasu rezygnuję z szalunków systemowych, nie chcę również deskować 30 m wykopu. Kupuję 480 szt pustaków szalunkowych Uciechowskiego 24x23x50cm, zbrojenie 8 i 12mm i deski 10cm.
Kopanie ręczne idzie opornie, na lewo sucha glina, twarda jak kamień, a po prawej warstwa nasypowa ziemi, butelek, szmat i wszelkich śmieci, przez co wykop jest ponad metr głębiej od poziomu przemarzania. Na spód wchodzi schodkowa co 5 metrów ława fundamentowa 40x50cm, szersza nie wejdzie przez drzewo. Co 60 cm z ławy wychodzi w górę pręt "U" do wiązania muru. Na 10 metrach przychodzi dylatacja. Fundament zalewany jest betonem towarowym z pompą. Oczywiście na koniec przy myciu pompy kierowca wjeżdża w ławę drutową domu i udaje, że nie wie co to za deski są wbite w ziemię, trzeba będzie brać geodetę do poprawki.
Ustawianie pustaków byłoby szybkie i przyjemne gdyby nie to, że krzywe to jak..., nawet ponad 1 cm różnicy w wysokości i banany na boki, zapewne zbyt szybko wyciągają je z formy. Nie decydowałbym się na nie po raz kolejny. Pod pustaki wkładane są kliny, mur poziomowany, a i tak wszystko klawiszuje. Pustaki zbroimy dwoma prętami co warstwę i w pionie co 60 cm. Zalewamy betonem z betoniarki po 3 warstwy i wibrujemy.
Ostatnia warstwa pustaków wychodzi tak nierówno, że niezbędny jest wieniec. Zbroimy, szalujemy ciętą na wymiar płytą osb, fazujemy listwą draika i zalewamy jak najmocniejszym betonem z betoniarki z dodatkiem mrozoodpornym, ponieważ temperatury są już na minusie. Całość smarujemy od strony nasypu dysperbitem, później na to przy niwelacji terenu dojdzie folia kubełkowa.
Zaraz po zakupie działki składam wnioski na przyłącza: prąd, woda, gaz. Po pierwszych odpowiedziach przychodzi zwątpienie... woda i kanalizacja w drodze są prywatną własnością właścicieli z pierwszych domów, którzy nie chcą przekazać sieci do PWiK. Sprawa trwa... Wszystko się komplikuje. Oczywiście jest i szantaż przez co do tej pory nie mam zgody na kopanie w drodze prądu. Sprawa założona w sądzie o zwykły zarząd nieruchomością wspólną w kwietniu ciągnie się już 8 miesięcy i końca nie widać.
Po ponad pół roku od wniosków decyduję się na budowę z wodą z beczki i agregatem, ponieważ przepisy się zmieniły i można budować bez zapewnień. Składam pozwolenie na budowę i... czekam. Mija miesiąc-urlopy, drugi miesiąc - kolejne urlopy. Przy okazji wychodzi brak projektu na zagospodarowanie wód opadowych ze zbiornikiem i studnią chłonną. Po prawie 3 miesiącach jest zgoda.
W tydzień załatwiam geodetę i szukam koparki. W sobotę geodeta zbija ławy drutowe, koparka ma być w poniedziałek. Jeszcze w sobotę dzwoni koparkowy, że jednak nie przyjedzie...
Działka była nieogrodzona i nie planowałem grodzić do wiosny. Wcześniej zamówiłem mały blaszak na czas budowy.
Mimo, że do działki prowadzi prywatna droga, przy której stoją już dwa domy, ktoś zrzucił koparką na nasz teren betonową płytę 1,5x2,5 m. Wiadomo kto, ale weź to udowodnij...
Szybko trzeba było budować ogrodzenie z siatki leśnej, żeby nie było podobnych niespodzianek. Przy okazji uporządkowana została droga przed działką.
Witam wszystkich w pierwszym wpisie i zapraszam do śledzenia trudów budowy dwulokalowego domu w cynamonie systemem gospodarczym :)
Działka budowlana jeszcze przed zakupem w 2017r. nie wyglądała zbyt atrakcyjnie, jednak jej lokalizacja była dla nas idealna. Warunkiem było wyburzenie murowanego garażu przez właściciela po rozwiązaniu problemów prawnych z nim związanych.
Po kilku miesiącach sprawa się wyjaśniła i w listopadzie podpisaliśmy akt notarialny... wcześniej na działkę wjechał ciężki sprzęt. W drugim dniu zaczął padać deszcz i działka została całkowicie zmasakrowana, ciężko było przez nią przejść.
Dom w malinówkach 23 (GA)
przez Apheos
Dom w Pięknotkach Kielce 2024
przez Jjunior11
Koniec z dachem
przez Pietrus
Sypialnia
przez Doris
Dechy na dachy
przez Pietrus
2024 © ARCHON+ Biuro Projektów - Tradycyjne i nowoczesne gotowe projekty domów - autorska pracownia architektoniczna założona w 1990r. przez arch. Barbarę Mendel
Z uwagi na ciągłe doskonalenie procesu powstawania projektów (zgodnie z normą ISO 9001), prezentowane na stronie projekty domów mogą nieznacznie różnić się od dokumentacji technicznej.
Informujemy, iż w celu optymalizacji treści dostępnych w naszym sklepie, dostosowania ich do Państwa indywidualnych potrzeb korzystamy z informacji zapisanych za pomocą plików cookies na urządzeniach końcowych użytkowników. Pliki cookies użytkownik może kontrolować za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Dalsze korzystanie z naszego serwisu internetowego, bez zmiany ustawień przeglądarki internetowej oznacza, iż użytkownik akceptuje stosowanie plików cookies. Więcej informacji zawartych jest w polityce prywatności.
Dzień dobry,
Niestety nie ma nas teraz w biurze. Czy chcesz, abyśmy do Ciebie oddzwonili w wybranym przez Ciebie terminie?